czwartek, 25 sierpnia 2011

Wścibska Flegma

Założyłam na siebie bladoróżową bluzkę, podkreślającą  moją cerę i przeczesałam sobie płomieniste włosy, spoglądając w małe lusterko na biurku.
Wyglądałam ładnie. No, ale co, to już nie można trochę zadbać o wygląd, mając w domu nieustannie gości? Przecież to wcale nie chodzi o Harry’ego.
Kiwnęłam do siebie głową i wyszłam z pokoju.
-         Hej, Ginny!- zawołała moja przyjaciółka Hermiona, stojąca kilka stopni wyżej na schodach, prowadzących na ostanie piętro. Za szopą jej brązowych włosów dostrzegłam Rona.
-         Hej- uśmiechnęłam się do nich- Idziecie do Harry’ego?
-         Tak...Skąd wiesz?- spytała Hermiona.
-         Słyszałam wczoraj, jak rozmawiał z mamą- wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół.
Pani Weasley, moja matka, krzątała się po kuchni. Tata musiał już wyjść do pracy. Bill i Fleur(Flegma) siedzieli przy długim stole, kończąc śniadanie i  popijając sok z dyni. Jak na mój gust, wyglądali razem dziwnie. Mój brat z długimi, rudymi włosami przypominał młodzieńca z innej epoki, a jego narzeczona swoją urodą i lśniącymi kosmykami przywodziła na myśl elfkę. Dziwne połączenie.
-         Nareszcie Ginny- odezwała się mama, a ja oderwałam wzrok od zakochanej pary- A gdzie reszta?
-         Nie wiem.
-         Och, wystygnie im bekon! Idź po nich!
-         Ale...
-         No już! Mam pełne ręce roboty.
Przewróciłam oczami i wspięłam się po schodach na ostanie piętro, gdzie był pokój Rona. Otworzyłam drzwi, zastając ich pogrążonych w rozmowie.
-         Slughorn może nas nauczyć wielu pożytecznych rzeczy, nie uważacie?- mówiła Hermiona- Taki stary i doświadczony czarodziej, na pewno zna wiele zaklęć obronnych...Och, Ginny!
Wszyscy skierowali na mnie wzrok. Dzielnie wytrzymałam spojrzenie zielonych oczu Harry’ego.
-         Śniadanie. Chodźcie- powiedziałam. Zerwali się z miejsca z wyraźną niechęcią i zeszli ze mną na dół. Bill właśnie całował Flegmę.
-         Wrócę jak zwykle. Trzymaj się- szepnął i wyszedł z kuchni, a dziewczyna zatrzepotała za nim rzęsami. Widząc zdziwiony wzrok Harry’ego wyjaśniłam mu:
-         Są parą, a w przyszłym roku mają....
-         O, już jesteście!- zawołała mama- Siadajcie i smacznego.
-         Dziękujemy!
Zabraliśmy się do jedzenia, a mama wyszła do ogrodu. Ron oczywiście pochłonął wszystko jako pierwszy, a Hermiona zjadła zaledwie połowę, mamrocząc coś o diecie. Tylko ja i Harry więc jeszcze jedliśmy, gdy ta dwójka wstała od stołu.
-         Czekamy u mnie, Harry- rzucił Ron i oddalił się razem z Hermioną. Zostaliśmy sami, co mnie trochę krępowało. Zobaczyłam, że Harry uśmiecha się lekko do mnie, więc to odwzajemniłam.
-         Jak tam wakacje?- zagadnął.
-         Dobrze. A u ciebie?
-         U Dursleyów było beznadziejnie, ale teraz to się zmieni. Cieszę się, że mogę u was zostać do końca lata.
-         Spoko, jesteśmy twoimi przyjaciółmi- zerknęłam z jaką zawziętością połyka porcje bekonu i uśmiechnęłam się szerzej- Ale z ciebie żarłok.
-         Co? Och...- zarumienił się lekko- To dlatego, że u ciotki i wuja mało jadłem i teraz jestem głodny...
-     Rozumiem. To nawet dobrze. Mama tylko czeka, by cię utuczyć- mrugnęłam do niego, wstałam od stołu i wzdrygnęłam się, widząc Flegmę przy zlewie. Myła naczynia za pomocą czarów. Zupełnie o niej zapomniałam. Harry chyba też, bo wybałuszył na nią oczy(typowe dla chłopaków). Położyłam swój talerz przy zlewie, a kiedy dziewczyna sięgnęła po niego, oświadczyłam:
-         Zostaw, ja to umyję.
-         Jak chcesz- powiedziała, po czym pochyliła się ku mnie i powiedziała z francuskim akcentem- Ale z was urocza para.
-         Że co?
-         No ty i ‘Arry. Jesteście tacy słodcy.
Zmusiłam się by nie spiorunować spojrzeniem przyszłej bratowej i tylko wzruszyłam ramionami.
-         Nie sądzę.
Flegma uśmiechnęła się irytująco i odeszła. Na moje policzki nie kontrolowanie wpełzły rumieńce.
Przecież się starałam nie okazywać najmniejszych oznak zakochania!
Harry podszedł do mnie i podał mi swój talerz i szklankę.
-         Umyjesz to też?- spytał uprzejmie.
-         Jasne- niemal warknęłam i wzięłam od niego naczynia.
-         Dzięki- odpowiedział i skierował się na górę. Umyłam ręcznie jego talerz, zła na samą siebie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz