sobota, 25 lutego 2012

Ryzykowne przyjęcie

Sytuacja w szkole się nie zmieniała. Carrowowie wciąż sprawowali władzę, siali strach i gasili nadzieje. Wydawało mi się nawet, że po feriach stali się jeszcze bardziej zacięci. Powiększająca się z każdym dniem potęga Voldemorta dodawała im odwagi i pozwalali sobie na coraz to gorsze kary. Uczniowie trochę podupadli na duchu. Gwardia Dumbledore’a potrzebowała wsparcia,  jakiegoś krzepiącego zdarzenia, czegoś co by im pomogło odzyskać zapał do walki.
Ja niestety nie mogłam im pomóc. Porwanie Luny mocno mną wstrząsnęło. Nie spodziewałam się, że te bydlaki posuną się do czegoś takiego. Na początku zadawałam sobie pytanie: Dlaczego nie ja? Przecież byłam większym zagrożeniem niż moja lekko zwariowana przyjaciółka! Ale w końcu się dowiedziałam. Plotki na temat tego wydarzenia były przeróżne, jednak prawdę usłyszałam od własnego ojca. Napisałam do rodziny z prośbą o pomoc. List, jaki dostałam, oznajmił mi, że Luna została porwana dla szantażu. Jej ojciec prowadził bunt przeciw złym siłom poprzez pisanie Żonglera. Od jakiegoś czasu uwielbiałam to czasopismo. Przekazywało prawdę o sytuacji w kraju, wyśmiewało śmierciożerców i zagrzewało do walki. Podziwiałam pana Lovegooda za upór i męstwo. Mężczyzna jednak zaprzestał pisania, gdy zagrożono mu skrzywdzeniem córki. Od kilku tygodni poranna poczta już nie przynosiła tych ciekawych artykułów.
Tylko jedno mi się tu nie zgadzało. Dlaczego Luny nadal nie było wśród nas? Skoro jej ojciec spełnił wymagania śmierciożerców, powinna wrócić do szkoły, albo choć do domu. Jednak nie dawała znaku życia, a tata, poproszony o sprawdzenie moich obaw, udał się do posiadłości Lovegoodów i stwierdził, że Luny tam nie ma.
Musiał być więc jeszcze inny powód jej porwania. Bałam się nawet pomyśleć jaki.
Neville też nie potrafił mnie pocieszyć. Sam przeżywał stratę przyjaciółki i to, że nie zdołał jej pomóc. Tłumaczyłam mu, że to jest głównie moja wina, ale nie chciał słuchać. Ostatnio właściwie mało rozmawialiśmy. Luna zawsze promieniowała spokojem i optymizmem, a gdy jej zabrakło…w nasze życie wkradła się ciemność.
Serdecznie dosyć miałam tej wojny! Nie mogłam już doczekać się jej końca, kresu tego szaleństwa i cierpienia. Codziennie powtarzałam sobie, że Harry nas uratuje, że lada dzień przyjdzie do zamku i pokona zło. Może było to i naiwne myślenie, ale przynajmniej dawało mi siłę.
Przełomem tego amoku był pewien lutniowy dzień. Wkładałam właśnie do torby potrzebne podręczniki na dzisiejsze lekcje, gdy do dormitorium wleciała sowa. Ze zmarszczonymi brwiami wzięłam kopertę z jej dzioba i otworzyłam ją.


Droga Ginny!
Wiem, że ostatnio nie jest najlepiej i że cierpicie po stracie Luny. Jednak uważam, że Harry nie chciałby naszej bezczynności. Powinniśmy coś dla niego zrobić. Co byś powiedziała na przyjęcie jutro wieczorem na jego cześć? Pokażmy śmierciożercom gdzie ich miejsce!
Porozmawiaj o tym z przyjaciółmi i odpowiedz.


Pozdrawiam,
Hagrid





Z otwartymi ustami wpatrywałam się w treść listu. W głowie miałam mętlik, który zmierzał ku oburzeniu. Jak Hagrid mógł pomyśleć o takim głupim i niebezpiecznym przyjęciu? Przecież to nie ma sensu! Nakryją nas i ukarzą…Nie bałam się o siebie, ale inni? Nie narażę nikogo na ból. Pisanie anonimowych pogróżek to jedno, a robienie otwartej imprezy to drugie.
Westchnęłam, ale postanowiłam pokazać Nevillowi tą wiadomość. Byłam pewna, że podzieli moje zdanie.
No i się nie pomyliłam. Chłopak był zdenerwowany na Hagrida za taką propozycję. Ponowny opór z pewnością by się przydał, ale nie taki…Zbyt dużo ryzykowaliśmy.
Postanowiłam więc, że zaraz po obiedzie odpiszę gajowemu, że nie zgadzamy się. Jednak…los lubi paradoksy.


 Szłam korytarzem. Byłam zmęczona trudną lekcją transmutacji tak więc powoli wlokłam się w stronę Wielkiej Sali. Kiedy jednak niemal doszłam już do celu, usłyszałam krzyk. Rozejrzałam się zaniepokojona i pobiegłam w stronę głosu. Dochodził z gardła drobnego chłopca, który miał góra dwanaście lat. Nad nim stał Amycus i torturował go zaklęciem niewybaczalnym.
- Jeżeli jeszcze raz postawisz się na mojej lekcji, zabiję cię…- wysyczał, nieprzerywając. Z oczu chłopca poleciały łzy i z trudem łapał oddech, wijąc się po ziemnej podłodze.
Czułam obrzydzenie. Jak można zadawać ból dzieciom i mówić takie okrutne słowa?
Wyciągnęłam różdżkę i niewiele myśląc szepnęłam Expulso. Amycus został odepchnięty w tył, a chłopiec odetchnął z ulgą. Podeszłam do niego i podałam mu rękę, pomagając mu wstać.
Rozpoznałam go. Jego czarne włosy i jastrzębie oczy przypominały mi aurorkę, Hestię Jones. To musiał być jej syn. Widocznie upór odziedziczył po niej.
- Uciekaj!- rozkazałam cicho.  W jego spojrzeniu krył się strach.
- Dziękuję- odpowiedział i ruszył przed siebie. Chciałam zrobić to samo, jednak czyjeś ręce zacisnęły się na mojej szyi. Obróciłam głowę, widząc przed sobą zagniewaną twarz Amycusa.
- Znowu ty, Weasley…Uważam, że już dawno powinnaś być martwa- warknął, a mi zaczęły łzawić oczy od jego uścisku. Moja mina jednak nie wyrażała lęku.
- Nie boję się!
- Wkrótce dyrektor się zgodzi i karą będzie też śmierć…- uśmiechnął się triumfalnie z groźnym błyskiem w oku, a potem pchnął mnie na ścianę. Zabolało mnie, ale nie pozwoliłam sobie na jęk.
Leżałam tak chwilę, łapiąc powietrze w płuca. Gdy doszłam do siebie, mężczyzna już zniknął. Poczułam gniew tak nagły i wielki, że omal mnie nie rozsadził. Pragnęłam zrobić na złość temu śmieciowi. Pokazać mu, że nie ma nade mną kontroli.
Zamiast do Wielkiej Sali pobiegłam więc do sowiarni.


 - Zwariowałaś?!- zawołał szeptem Neville, gdy staliśmy przed ścianą na siódmym piętrze, czekając na członków GD.
- Posłuchaj, to jest dobry pomysł. Musimy dalej prowadzić ruch oporu- powtórzyłam po raz drugi z iskierkami w oczach.
- Ale…to ryzykowne!
- Wiem…Jednak tylko ryzykując coś zdziałamy- spuściłam wzrok- Luna by się zgodziła.
Po chwili namysłu pokiwał głową i już chciał coś powiedzieć, ale obok nas pojawiła się grupka przyjaciół. Weszliśmy więc do Pokoju Życzeń, gdzie przedstawiłam im swój pomysł. Większość powitała go z entuzjazmem. Kilka osób wydawało się wahać, ale w końcu poparło mnie. Po spotkaniu napisałam do Hagrida twierdzącą odpowiedź.


 Plan był taki: mieliśmy zrobić huczną imprezę, a potem, w razie nakrycia, użyć Proszku Natychmiastowej Ciemności, który dostałam od moich braci i uciec.
Miałam nadzieję, że się uda.
Noc była zimna, ale w chatce Hagrida było ciepło i przytulnie. Na stole już czekały na nas różne potrawy i napoje, a Kieł szczekał radośnie. Było ciasno, bo ledwie się mieściliśmy wszyscy w tym małym domku. Nad wejściem gajowy zawiesił kolorowy napis ,,Popieramy Harry’ego Pottera’’, który nieco mnie rozczulił. Popierałam Harry’ego z całego serca.
Hagrid puścił muzykę i rozpoczęła się zabawa. Jedliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy o wspólnych chwilach z Wybrańcem. Ja miałam wiele do opowiedzenia(oczywiście wszystkie nasze pocałunki zostawiłam tylko dla siebie). Neville, Hagrid i parę innych osób też długo rozprawiało na temat Harry’ego i wszyscy doszliśmy do wniosku, że bardzo go nam brak.
Ja oczywiście wiedziałam to już od dawna.
Przyjęcie trwało ponad godzinę. Naprawdę miło mi się tu siedziało, bo czułam się oddalona od trosk i całego zła. Jakby ta chatka była innym, lepszym światem.
Jednak wszystko ma swój kres. Parvati, która w tej chwili trzymała wartę, wpatrując się w okno oznajmiła, że widzi jakieś sylwetki. Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi. Neville zaklęciem posprzątał cały bałagan, panujący w domku, a ja porozdawałam prawie wszystkim po trochę magicznego proszku. Potem Hagrid zaprowadził nas do bocznego wyjścia z chatki.
- Uciekajcie tak szybko jak możecie!- zawołał szeptem olbrzym. W jego ciemnych oczach błyskało przejęcie. Nam wszystkim serce waliło jak dzwony.
- A co z tobą?- zapytałam cicho. Uśmiechnął się lekko.
- Ginny, poradzę sobie.
- Skrzywdzą cię…
- Nie mamy czasu!- zawołała Lavender z lękiem w spojrzeniu- Już przyszli.
Po sekundzie usłyszeliśmy mocne pukanie do drzwi frontowych.
- Otwierać inaczej zrobimy to magią!
- Zmykajcie!- warknął Hagrid, a my posłusznie wymknęliśmy się przez boczne wyjście. Nasze sylwetki oświetlił blask księżyca, co zwróciło uwagę Alceto i Amycusa, którzy stali przy chatce. Ruszyli w naszą stronę.
Wyciągnęłam przed siebie rękę z czarnymi ziarenkami, widząc kątem oka, że inni robią to samo. A następnej chwili wszyscy wyrzuciliśmy przed siebie proszek.
Zatopiłam się w ciemności. Kompletnie nic nie widziałam, a krzyki dobiegały do moich uszu jakby stłumione. Jednak nie miałam czasu, by myśleć. Puściłam się pędem przed siebie, wykorzystując działanie proszku. Bałam się o moich przyjaciół, lecz nie mogłam nic zrobić by im pomóc. Biegłam przez mrok niczym ślepa…
W końcu ujrzałam zarys kształtów przed sobą. Zaczęło do mnie docierać srebro księżyca. Łapiąc oddech zorientowałam się, że jestem przed bramą zamku. Rozejrzałam się z niepokojem, widząc kilka sylwetek, dobiegających do mnie. Uniosłam różdżkę.
- Ginny, to my!- pisnęła Lavender. Zamrugałam i rozpoznałam pozostałe twarze członków GD. Uśmiechnęłam się.
- Dobra, szybko do dormitoriów- rozkazałam.
Wszyscy zgodnie wróciliśmy do swoich domów, niezauważeni przez Filcha. I dopiero padając na kanapę w pokoju wspólnym Gryfonów zorientowałam się, że kogoś tu brak.
- A gdzie jest Neville?- wydusiłam, ogarnięta obawą. Moi przyjaciele spojrzeli po sobie smutno.
- Nie wiem- odezwała się Demelza, poprawiając nerwowo swoje brązowe włosy- Przez proszek nic nie widziałam.
- Ja też…-rozległo się kilka głosów. Nie mogłam powstrzymać przerażonej miny. Poczułam łzy w kącikach oczu.
- Musimy iść spać, zanim tu wparują- stwierdził Seamus, a ja skinęłam głową i powoli udałam się do dormitorium. Bolało mnie serce.
- Ginny…- szepnęła Demelza, kładąc się do łóżka- Trzymasz się?
- Złapali Neville’a. Zabiją go- powiedziałam beznamiętnie.
- A może gdzieś się ukrył? Tego nie wiemy, nie możesz zakładać najgorszego…
- W obecnych czasach najgorsze scenariusze często się sprawdzają- odparłam i zacisnęłam powieki. Wiedziałam, że sen nie przyjdzie tak szybko.
Najpierw Harry.
Potem Luna.
A teraz Neville.
Wszyscy, których zabrała mi wojna.


***


No i wreszcie jest! Wybaczcie, że tak późno, ja też jestem na siebie zła :(
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Wszystko wyjaśni się w następnej notce.
Nie wiem kiedy będzie ciąg dalszy, nie umiem sprecyzować, więc będzie jak będzie.
Kochani, dziękuję, że to czytacie i mnie wspieracie :*