niedziela, 28 sierpnia 2011

Urok Weasley'ów

Rozpoczął się listopad, a Ron i Hermiona nie ruszyli z miejsca. Wciąż byli tylko przyjaciółmi i nie śpieszyli się z wyjaśnieniami. Trochę głupio, szczególnie, że widziałam jak mój brat patrzył się na Hermionę i wydawało mi się, że powinni sobie wyjaśnić swoje uczucia.
SciFi and Fantasy Art Ginny makes the boys go round... by Athina podaNatomiast jeśli chodzi o moje życie prywatne to wrzało w nim jak w kociołku. Dla wszystkich było jasne, że jesteśmy z Deanem parą, ale on nie był moim jedynym adoratorem. Czasami na korytarzach spotykałam Zabini’ego, który wodził za mną pożądliwym wzrokiem, a Colin Creevey ciągle siadał obok mnie w pokoju wspólnym i miałam wrażenie, że nie zajmuje się wtedy nauką. Miałam ich obojgu już dość i zastanawiałam się, co we mnie takiego jest, że przyciągam tylu chłopaków.
Jednak kiedy spojrzałam w lustro i dokładnie przyjrzałam się sobie, zrozumiałam, że bardzo się zmieniłam od zeszłego roku, że wyrosłam i wypiękniałam. Kiedyś byłam piegowatą dziewczynką o dziecinnej twarzy i włosach wiewiórki. Teraz moje ciało nabrało kobiecych kształtów, rude włosy tworzyły płonący woal wokół mnie, piegi znikły, cera zrobiła się brzoskwiniowa, a brązowe oczy otoczyły gęste rzęsy. Po raz pierwszy podobałam się sobie, bo naprawdę byłam ładna.
Ale dlaczego wszyscy chłopcy lecieli tylko na mój wygląd? A może lubili też mój charakter, nieco twardy, ale zabawny i żywiołowy?
Te idiotyczne pytania wciąż kłębiły mi się w głowie, ale na głos wypowiedziały je dopiero moje koleżanki pewnego wieczoru....
Leżałam na łóżku i głaskałam Arnolda., a Demelza czytała jakąś książkę w sąsiednim łóżku. I nagle do dormitorium wpadły Wiktoria i Natalia, dziwnie podniecone. Oderwałam wzrok od różowego pufka i otworzyłam usta, by zadać pytanie, ale one mnie uprzedziły.
-         Sprawdziłyśmy!- zawołała blondynka- Oboje się w tobie kochają!
-         Co?- spytałam, marszcząc brwi. Demelza też wpatrywała się w nie ze zdumieniem.
-         No Zabini i Colin!- odpowiedziała Natalia- Od jakiegoś czasu podejrzewałyśmy, że coś się święci i postanowiłyśmy to sprawdzić.
-         No i podsłuchałyśmy jak Zabini gada z jakimś zaufanym Ślizgonem o Millicencie Buldstrode, która kiedyś była jego dziewczyną. I on mówił, że ona już mu się nie podoba i że chciałby się z tobą umówić!- wyjaśniła Wiktoria.
-         A potem pytałyśmy Colina i on nam niechcący powiedział, że uważa, że jesteś bardzo ładna, więc pewnie też coś do ciebie czuje- uzupełniła Natalia. Patrzyłam na nie w osłupieniu, bo niby co miałam zrobić? Od dawna podejrzewałam, że tak jest, ale teraz usłyszałam to z ust świadków...
No i co teraz? Zabini’ego mam w nosie, ale Colin...To miły chłopak i nie chcę go zranić.
Dziewczyny patrzyły na mnie z uwagą, a ja zauważyłam że, że Demelza dziwnie posmutniała, ale nie zdążyłam się jej przyjrzeć, bo Wiktoria zapytała:
-         Jak ty to robisz, Ginny? Że oni wszyscy tak na ciebie lecą?
-         Nie wiem, ale zapewniam cię, że się o to nie prosiłam...
-         Tak czy siak, masz farta.
-         Niby dlaczego?
-         Bo zawróciłaś w głowie trzem chłopakom!- wytłumaczyła Natalia- My nawet jednego nie mamy.
-         To nie moja wina.
-         Przyjrzyjmy się jej- zaproponowała Wiktoria, podeszła do mnie i zaczęła dotykać moje włosy, uważnie mi się przyglądając- Masz ekstra włosy, może o to chodzi.
-         Hej!
-         No i dobrze latasz na miotle- wtrąciła się Natalia, też mnie obserwując.
-         Dziewczyny, zostawcie mnie!- zaprotestowałam, nieco zezłoszczona faktem, że oglądają mnie jak jakiś okaz zwierzęcia.
-         No dobra...-mruknęła Wiktoria- Masz łaskotki?
I nie czekając na odpowiedź, zaczęły mnie łaskotać w brzuch. Poczułam falę dreszczy i wymachiwałam rękami, by przestały, śmiejąc się przy tym.
-         Nie uciekaj, szczęściaro!- zawołała Natalia. Demelza po chwili do nas dołączyła i we czwórkę ganiałyśmy po dormitorium, podczas gdy krople deszczu bębniły o parapet.

Treningi Quidditcha były coraz ostrzejsze, bo pod koniec listopada mieliśmy zagrać z Puchonami. Harry porzucił swoją spokojną naturę i przywdział maskę wymagającego kapitana. Ćwiczyliśmy do upadłego, wykonując  różne manewry. Ponieważ Katie Bell została zaatakowana klątwą z naszyjnika, zabrano ją do szpitala i jej miejsce zajął Dean. Cieszyłam się z tego, bo lubiłam z nim przebywać i, o dziwno, wcale mnie nie dekoncentrował. Najgorzej szło Ronowi, bo miał zachwiania wiary w siebie i to głównie przez niego nasze treningi trwały tak długo. Często wracaliśmy umazani błotem, deszczem i potem i musieliśmy szybko brać prysznic. Mimo tego, było fajnie i nie żałowałam mojego zgłoszenia się na Ścigającego.
W ostatni dzień przed meczem trening trwał aż do samej kolacji. Harry wymęczył nas porządnie, a potem w szatni pochwalił, mówiąc, że znamy wszystkie manewry i że powinniśmy wygrać. Po cieniu na jego twarzy widziałam jednak, że się martwi i nawet wiedziałam o kogo. Ron bronił dobrze, do czasu aż na trybunach nie pojawią się widzowie(głównie Ślizgoni, którzy lubili go dręczyć). Wtedy zazwyczaj przepuszczał gole, bo miał problemy z nerwami. Wiedziałam o tym od dawna i miałam wielką nadzieję, że Harry coś wymyśli. To będzie mój drugi mecz( w zeszłym roku grałam jako Szukający i przegraliśmy) i chciałabym tym razem poznać smak zwycięstwa. Czułam, że reszta nowej drużyny myśli to samo.
Właśnie przebrałam się w normalne, suche ciuchy, gdy usłyszałam obok siebie szept Deana:
-         Możemy porozmawiać?
Obróciłam się i spojrzałam na niego.
-         Dobrze, ale o co...
-         Chodźcie, wychodzimy!- zadecydował Harry i musieliśmy opuścić szatnię. Przedarliśmy się przez mżawkę i weszliśmy do ciepłej Wielkiej Sali, zajmując miejsce przy stole Gryfonów. Przez cały czas zastanawiałam się, co ma mi do powiedzenia Dean.
Mój chłopak szybko skończył jeść, a kiedy i ja połknęłam ostatni kęs, wyszliśmy z Wielkiej Sali.
-         Gdzie idziemy?- spytałam- Do naszej wieży?
-         Nie, wolałbym...ustronne miejsce.
Przeszliśmy przez opustoszały korytarz i zatrzymaliśmy się za rogiem ściany, na której wisiał portret Grubej Damy. Oparłam się o parapet, obserwując Deana, na którego twarzy pojawiła się zawziętość.
-         Ginny, posłuchaj, chciałbym ci to powiedzieć przed meczem, na wypadek gdyby coś się stało, albo byśmy przegrali i trwała by żałoba...- zaczął, nie patrząc na mnie. Serce zabiło mi szybciej- Spędziliśmy ze sobą wiele czasu, przez kilka miesięcy jesteśmy już parą, a ja...Ilekroć na ciebie patrzę, boję się, że mnie zostawisz.
-         Co?- zdziwiłam się. Jego wzrok błądził po ścianie.
-         No bo ty jesteś bardzo atrakcyjna i pewnie wielu chłopakom się podobasz, więc...muszę ci powiedzieć, że...- spojrzał na mnie- jesteś dla mnie bardzo ważna. Chcę być tylko z tobą.
W pierwszej chwili poczułam szok i strach przed taką poważną deklaracją. Zależało mi na Deanie, ale moje uczucie nie było jeszcze tak mocne, by móc powiedzieć, że chcę być tylko z nim. A potem ogarnęła mnie radość i ciepło, bo Dean widzi we mnie kogoś niezwykłego. Zbliżyłam się i go pocałowałam. Przytulił mnie mocno, a ja poczułam zapach jego perfum.
-         Hej! Co tu się dzieje?!- usłyszałam rozgniewany głos za sobą. Odskoczyłam od Deana i ujrzałam Rona i Harry’ego, wracających z kolacji. Mój brat patrzył na chłopaka nieufnie.
Czułam się przyłapana na gorącym uczynku, choć nic złego nie zrobiłam.
-         O co ci chodzi?- warknęłam.
-         Powinnaś mieć trochę przyzwoitości i nie całować się gdzie popadnie!
-         Nikogo tu nie było, zanim nie przywlokłeś tu swoich czterech liter.
-         Ale to nie zmienia faktu, że...
-         Że co? Jestem już duża!
-         Akurat!
Dean i Harry wyglądali na zakłopotanych. W końcu mój chłopak uśmiechnął się
wymuszenie i powiedział:
-         To ja już pójdę. To jutra, Ginny.
I oddalił się pośpiesznie. Ron wciąż był wzburzony, ale i we mnie zapłonęła iskra gniewu.
-         Niech on cię lepiej nie dotyka- mruknął, patrząc za znikającym Deanem.
-         Odczep się od niego! To mój wybór i tobie nic do tego!
-         Jestem twoim bratem i...- namyślił się, po czym rzekł- Uważam, że jesteś niedyskretna. Chcesz się chwalić swoją zdobyczą.
-         Co takiego?!- no to teraz to mnie wkurzył- Co ty pleciesz, idioto?!
-         Nie mów do mnie tak! -widocznie Ron był nadal zły na to, że źle broni i chciał się na mnie wyżyć, bo wyciągnął różdżkę. Ja natychmiast zrobiłam to samo. Harry stanął między nami, rozkładając ręce.
-         Uspokójcie się!- zawołał. Rozgoryczona i zdenerwowana postanowiłam nie żałować sobie słów.
-         Wiesz na czym polega twój problem, Ron?! Że nie masz dziewczyny! Nigdy się nie całowałeś!- krzyknęłam mściwie, a oczy niespodziewanie mi zwilgotniały- Harry całował się z Chang! Hermiona z Krumem! A ty?!
Ron spiorunował mnie wzrokiem i chciał rzucić zaklęcie, ale Harry nadal stał między nami i nie mógł tego zrobić.
-         Przestańcie!- zawołał czarnowłosy chłopak i w tej samej chwili, gdy zamierzałam rozbroić Rona, dodał- Protęgo!
Między nami pojawiła się tarcza. Ron wciąż patrzył na mnie gniewnie.
-         Ty się po prostu boisz dziewczyn!- krzyknęłam, a tarcza zniekształciła nieco mój głos- Gdybyś wreszcie jakąś pocałował, nie wyżywał byś się na mnie!
Rzuciłam szybkie spojrzenia na Harry’ego, który miał zmieszaną minę. On też patrzył się na mnie, a w jego oczach dostrzegłam...dziwny smutek.
Obróciłam się na pięcie, idąc do Grubej Damy. Po podaniu hasła przeszłam przez dziurę, zła i urażona.
-         Wszystko w porządku?- zapytał Dean. Skinęłam nerwowo głową i wspięłam się po schodach. W dormitorium padłam na łóżko, starając się opanować gniew. Całe szczęście, że jeszcze nikogo nie było w sypialni.
Jak Ron mógł być takim dupkiem? Przyniósł mi wstyd w oczach Deana i Harry’ego. Czepia się nie wiadomo czego, bo jest zazdrosny...
No i ten żal w oczach Harry’ego...Dlaczego tak na mnie patrzył? Przecież jemu nic nie zrobiłam! Nie rozumiem ich.
Westchnęłam, wtulając się w poduszkę. Faceci są beznadziejni.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz