wtorek, 30 sierpnia 2011

Natarczywość

Mocniej nałożyłam na siebie czapkę, gdyż śnieg na błoniach prószył nieubłaganie. Kiedy doszłam z Demelzą do chatki Hagrida, miałam już całe sine usta. Niech to szlag, grudzień w tym roku był wyjątkowo mroźny!
-     Witajcie!- zawołał Hagrid, ubrany w brzydkie, grube futro, zlewające się z barwą jego włosów- Dziś zajmiemy się szpiczakami.
-      Czy moglibyśmy to zrobić w pana chatce?- zapytał Colin, dygocząc od stóp do głów. Hagrid się uśmiechnął.
-         Przykro mi, jest was za dużo. Ale jak szybko się uwiniecie, to będziecie mogli wracać.
To się wszystkim bardzo podobało, więc z zapałem podeszliśmy do wskazanych przez profesora skrzyń. Udało mi się przecisnąć między dwoma Ślizgonami(niestety mieliśmy z nimi opiekę nad magicznymi stworzeniami) i zobaczyłam dość małe stworzonka, przypominające zwykłe jeże, widywane w lasach.
-         To jeże!- zauważyła Wiktoria- One wcale nie są magiczne!
-         To nie tylko jeże- poprawił ją Hagrid, a dużo osób zmarszczyło brwi- W tej skrzyni znajdują się zarówno szpiczaki jak i normalne jeże. Wyglądają podobnie, ale te pierwsze są nieufne i podejrzliwe...Aby je rozróżnić, musicie im podać miseczkę mleka. Jeże wypiją ją z ochotą, ale szpiczaki zaczną protestować. Tak...Teraz podzielimy się na pary. Każda para dostanie jedno takie stworzonko i będzie musiała stwierdzić które im się trafiło...Jak wszyscy skończą, chciałbym żebyście mi napisali o tym krótką notatkę...no wicie, żeby lepij zapamiętać.
Dało się słyszeć kilka westchnień, a potem rozmów, bo uczniowie dzielili się na pary. Ja zaczęłam szukać Demelzy i...znalazłam ją razem z Colinem. Hagrid właśnie dawał im miseczkę z mlekiem.
To było tak dziwne, że aż zapomniałam o gniewie. Colin i Demelza?
Wszyscy inni mieli już pary, więc powlokłam się na samym końcu, żałując, że nie ma ze mną Luny. Hagrid patrzył na mnie ze zdumieniem.
-         Jesteś sama?
-         No tak, bo...
-         Millicento!- zawołał- Masz parę.
Millicenta Bulstrode, idąca z miseczką do skrzyni, skrzywiła się, obrzucając mnie chłodnym spojrzeniem.
-         Nie ma mowy- wycedziła.
-         Nie dyskutuj- poprosił Hagrid- Będziecie razem i już. Idź do niej, Ginny.
Opanowałam chęć krzyknięcia na niego i podeszłam do Millicenty, która włożyła rękawiczkę ze smoczej skóry i brutalnie wyciągnęła stworzonko ze skrzyni. Położyła je na śniegu i przytknęła mu miseczkę pod nos.
-         Ostrożniej- syknęłam, bo naczynie omal nie zmiażdżyło jeżowi pyszczka.
-         Wypchaj się, Weasley- odparowała, a ja wyczułam w jej głosie coś więcej niż zwykłą niechęć. Jakbym kiedyś jej coś zrobiła...Zresztą, widziałam to już wcześniej. Od jakiegoś czasu piorunowała mnie wzrokiem i umyślnie popychała(zawsze wtedy się jej odgryzałam się).O co jej właściwie chodzi?
-         Pij, brzydalu- warknęła do jeża. Ten niepewnie powąchał zawartość naczynia, a ja zauważyłam, że jego kolce się wydłużają.
-         To jest...- zaczęłam, ale Millicenta właśnie walnęła miseczką w nos zwierzęcia i ten najeżył się już całkowicie, a potem skoczył na jej kolana, wbijając w nie kolce. 
-         AUU!- krzyknęła, kładąc się na śniegu i machając nogami. Biedny szpiczak odleciał w tył i czmychnął między kamienie. Wszyscy gapili się na tę scenę.
-         To musiał być szpiczak- oznajmił nam Hagrid i pomógł wstać Ślizgonce- Wystraszyłaś go.
-         To był bydlak!- zawołała, masując sobie kolano.
-         No dobrze, wracajcie do pracy. Kto skończył, może wracać- powiedział profesor z nieco zmieszaną miną i uczniowie zajęli się swoimi stworzonkami. Super, już widzę jakie będę moje notatki. Szpiczaki atakują głupie dziewczyny i...
-         Co się gapisz, idiotko?- zapytała Millicenta, poprawiając sobie krótkie, czarne, włosy.  Oddaliłyśmy się trochę od miejsca pracy.
-         O co ci chodzi?!
-         Myślisz, że jak masz te rude kudły to możesz odbierać innym chłopaków?- jej głos był pełen jadu- Przez ciebie Blaise mnie zostawił! Ty wredna kretynko...
Chciała mnie uderzyć, ale w porę się uchyliłam.
-         Ja nie chcę Zabini’ego!- krzyknęłam, szukając różdżki w kieszeni kurtki- Nic do niego nie czuję, rozumiesz?!
-         Nie wierzę ci. Densaugeo!
-         Protęgo!
Moja tarcza odbiła zaklęcie, które miało mi wydłużyć zęby. Myśl, że chciała mnie oszpecić, zezłościła mnie.
-     Zabini nie zerwał z tobą dla mnie. On po prostu miał cię dość!- zakpiłam. Oczy dziewczyny się zwęziły.
-         Immobilus!- zawołała niespodziewanie.
-         Pro...!
Nie dokończyłam formuły, bo nagle coś jakby we mnie uderzyło. Usłyszałam huk, ciało mi zdrętwiało i upadłam na zimny śnieg. Przez kilka sekund byłam unieruchomiona i zdezorientowana. Kiedy wreszcie mogłam się poruszyć, sylwetka Millicenty majaczyła się w dali, przy drzwiach zamku.
Wstałam i otrzepałam się z białego puchu. Czułam szok i poniżenie. Dałam jej się unieszkodliwić!
Usłyszałam za plecami głosy i zobaczyłam, że reszta uczniów ruszyła wydeptaną ścieżką ku Hogwartowi. Zebrałam się więc w sobie i prawie dobiegłam do wrót szkoły, potem przebiegłam przez korytarze, mając przemożną ochotę rozdarcia czegoś na strzępy. Kiedy weszłam do pokoju wspólnego, przed oczami wciąż miałam prosiakowatą twarz Millicenty...
-         Ginny, halo!
Spojrzałam na wołającą Hermionę. Ona, Harry i Ron siedzieli przy jednym ze stolików(Hermiona w sporym oddaleniu od Rona).
-         Co się stało?- warknęłam.
-         Y...- zmieszała się nieco- Masz zaproszenie.
Wzięłam ze stołu wskazaną kartkę i przeczytałam ją.

Droga panno Weasley
Mam przyjemność zaprosić pannę na Bal Gwiazdkowy dla uczestników Klubu Ślimaka. Przyjęcie odbędzie się 22 grudnia o godzinie siódmej w sali eliksirów. Do tego czasu powinna panna znaleźć sobie jakąś parę, z Klubu lub z poza niego.
Pozdrawiam
Profesor Slughorn

Suuper. Po prostu marzę o jakimś głupim balu.
-         Z kim idziecie?- rzuciłam, ściągając z siebie mokrą kurtkę. 
-         Ja chyba z McLaggenem- powiedziała Hermiona, trzepocząc rzęsami. Ron wytrzeszczył oczy.
-         Co? Z nim?!
-         No tak. Zaprosił mnie dzisiaj. Myślę, że będzie super- dodała z podłym uśmieszkiem. Westchnęłam w duchu, wiedząc, że tym sposobem chciała się zemścić na moim bracie i zwróciłam się ku Harry’emu.
-         A ty?
-         Nie wiem- wzruszył ramionami. Nie wyglądał na zadowolonego z zaproszenia- Z Cho na pewno nie pójdę...A ty, Ginny? Może...
-         Ja pójdę z Deanem- odparłam szybko, znów zarabiając to dziwne, pełne żalu spojrzenie- To cześć.
Odwróciłam się i poszłam do dormitorium, ciesząc się, że Millicenta nigdy nie dostanie takiego zaproszenia.

Przez najbliższe dwa dni nie miałam okazji dać nauczki Millicencie, choć na lekcjach miażdżyłam ją wzrokiem. Dopiero w czwartek, po transmutacji, nadarzyła się okazja. Gdy wracałam z lekcji podszedł do mnie Zabini z tym swoim aroganckim uśmiechem.
-         Cześć, Weasley- rzucił i wysunął się przede mnie. Spojrzałam na niego wyzywająco.- Dostałaś zaproszenie na Bal?
-         Tak. A ty nie?- zażartowałam. Jego uśmiech wcale nie zbladł.
-         Dostałem. I widzisz...co do tej pary...może poszłabyś ze mną?
-         Co? Nigdy!
Próbowałam go wyminąć, ale uniemożliwił mi to.
-         To wielki zaszczyt dla ciebie...Powinnaś skorzystać.
Przez sekundę pomyślałam nad zgodą. Mogłabym dopiec Millicencie, ale...Po pierwsze, nie mogę być taka żałosna. Po drugie, nie bawiłabym się z nim dobrze. A po trzecie, zaprosiłam już Deana.
-         Nie.
-         Dlaczego?- w ciemnych oczach pojawiła się frustracja.
-         Bo już z kimś idę.
-         Z tym pajacem Thomasem? A może z Potterem?
-         Nic ci do tego!
-         Nie tak szybko, Weasley!
Gdy próbowałam się ruszyć, chwycił mnie za nadgarstki i popchnął na ścianę. Teraz nasze twarze były bardzo blisko, a w jego oczach dostrzegłam pożądanie.
-         Zgódź się, bo pożałujesz- zagroził. Szarpnęłam się bezskutecznie.
-         Nie pójdę z kimś takim jak ty!
-         Jesteś taka uparta...- Zabini pochylił się i musnął wargami moje usta. Owładnął mną dziwny chłód .Tego było za wiele!
Odepchnęłam go, czując się znieważona. Przeklinałam teraz wszystkich Ślizgonów.
-         Nie dotykaj mnie, idioto!- krzyknęłam- Nie chcę z tobą tam pójść, rozumiesz?! Nie pasujemy do siebie! Nigdy nie będziemy razem!
Teraz jego oczy zrobiły się całkowicie czarne i przez chwilę się go wystraszyłam.
-         Dobrze- szepnął- Nie zasługujesz na mnie, zdrajczyni krwi.
-         Możesz mówić co chcesz, bylebyś się ode mnie odczepił.
Obróciłam się, chcąc odejść jak najdalej od niego. I wtedy zawołał za mną:
SciFi and Fantasy Art The One You Can´t Have... by Leigh ´Katt´ Berggren-         Straciłaś swoją szansę! A Potter nigdy się z tobą nie umówi! On interesuje się Romildą Vane! Ty jesteś dla niego nikim!
Puściłam się biegiem, ale jego słowa odcisnęły na moim sercu piętno. Harry nigdy się ze mną nie umówi...Nigdy...Ma już inną...
Mknęłam przez ciemne korytarze, mijając ludzi i obrazy. Kiedy się wreszcie zatrzymałam, miałam łzy w oczach. Zabini miał co do tego rację. Harry nigdy nie będzie mój...
Ale dlaczego miałby być? Przecież już go nie kocham. Prawda?













1 komentarz: