W piątek pogoda była ładna, choć zimny wiatr nakazał mi przed wyjściem ubrać sweter. Powozami przyjechaliśmy do Hogsmeade, gdzie mogliśmy się rozejść. Z utęsknieniem patrzyłam jak Harry, Ron i Hermiona idą sobie w trójkę, rozmawiając o czymś wesoło, a ja muszę spędzić ten dzień z Deanem, a za godzinę jakoś się go pozbyć, by spotkać się z moim tajemniczym adoratorem. Zapowiadało się naprawdę super.
- Gdzie idziemy?- spytałam, siląc się na miły ton.
- Seamus polecił mi Herbaciarnię u pani Puddifoot. Ponoć mają tam pyszne ciasteczka. Co ty na to?
- Dobra.
Otoczył mnie ramieniem i prowadził przez uliczki, pełne czarodziejów i niezwykłych sklepów. Kiedyś byłam zadowolona, gdy mnie przytulał, ale teraz miałam ochotę zrzucić jego rękę i uciec do Hermiony.
Herbaciarnia okazała się całkiem miłym miejscem, pomalowanym na jasno pomarańczowy kolor. W środku było kilka stolików(tylko dla dwojga!) i grała romantyczna muzyka. Podeszliśmy do lady, przy której stała tęga kobieta z wyjątkowo wymalowanymi ustami.
- Słucham?- zagruchała, a ja uznałam, że lokal jest odzwierciedleniem jej duszy.
- Co chcesz zamówić, kochanie?- spytał Dean, a mnie zirytowało, że używa takiej pieszczotliwej nazwy przy obcej kobiecie.
- Kawę- niemal warknęłam.
- Dwie kawy- dodał Dean.
- Czy coś jeszcze?- spytała barmanka ze słodkim uśmiechem.
- Słyszałem, że ma pani takie ciasteczka...
- Tak, czekoladowe z posypką lukrową. Też dwa?
- Tak, poproszę- odparł chłopak, a kiedy kobieta podała nam zamówienie, usiedliśmy przy stoliku przy oknie. Obok cukierniczki stał wazon z czerwonymi różami.
- Ostatnio za dużo się uczysz. Cieszę się, że możemy się spotkać sam na sam, z dala od Harry’ego...-powiedział. Zamrugałam.
- Co takiego?
- To znaczy, miło, że możemy się spotkać na osobności.
Uśmiechnęłam się wymuszenie, a od odpowiedzi uratowało mnie wejście Seamusa i Parvati. Zamówili po herbacie i tych samych ciastkach, potem usiedli przy stoliku i wpatrywali się w siebie rozmarzonym wzrokiem. Trochę mnie od tego zemdliło.
- Zjedz ciasteczko, kochanie- powiedział Dean, przysuwając mi talerz. Wzięłam ciastko, ale nie mogłam się powstrzymać od warknięcia:
- Dlaczego nazywasz mnie kochanie? I to tak przy wszystkich!
- Przepraszam, myślałem, że ci się podoba.
- Czy ty mnie w ogóle nie znasz?
Nie odpowiedział, tylko chwycił mnie za rękę i nachylił się nade mną. Wcale nie miałam ochoty go pocałować!
- Dean!
Odsunęłam się od niego, a on z zawiedzoną miną wrócił na swoje miejsce.
- O co ci chodzi?- spytał- Dlaczego mnie odtrącasz? Bo podoba ci się Harry?
Atmosfera się zmieniła. Mimo, że kilka stolików dalej Seamus i Parvati się całowali, między nami pojawiła się zimna mgła.
- O czym ty mówisz?- spytałam lekko wystraszona.
- Przecież widziałem! Jak go głaskałaś, jak się na niego patrzyłaś! Zabujałaś się w nim, a ja robiłem wszystko, byś zrozumiała, że to ze mną powinnaś być!
- Powinnam? Ty nie wiesz, co ja powinnam! Ja o tym decyduję!
Pani Puddifoot patrzyła się na nas ze zdumieniem, ale nie zwracałam na nią uwagi. Dean spojrzał na mnie z gniewem.
- Ale nie zaprzeczysz, że mnie zdradzałaś! Wolisz Harry’ego, co? Dlaczego? Bo jest Wybrańcem? Myślałem, że masz więcej rozsądku!
Zapiekły mnie te słowa, sprawiając, że poczułam jeszcze większą złość.
- Mam cię dosyć!- krzyknęłam, wstając. On też się podniósł, a w jego czekoladowych oczach widziałam wahanie.
- Zaczekaj, Ginny! Ja...przepraszam, ale po prostu chcę...
- Nie, Dean. Nie powinnam tak się wkurzać, ale to nie jest jakaś byle kłótnia- mówiłam to z nadzwyczajnym spokojem- Masz rację, czuję coś do Harry’ego, od zawsze czułam. Ciebie też darzyłam prawdziwym uczuciem, ale ono już zniknęło. Lubię cię, jednak nie chcę być twoją dziewczyną. Przepraszam.
Dean wyglądał na wstrząśniętego. Ja natomiast czułam dziwną ulgę, że wreszcie wypowiedziałam te słowa.
- Zrywasz ze mną?- spytał ze smutkiem.
- Dean...przykro mi, ale tak. To nie ma sensu.
- Może masz rację.
Wyglądał na zawiedzionego, ale chyba zrozumiał, że faktycznie nie powinniśmy być już razem. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Muszę już iść. Do zobaczenia w zamku- powiedziałam. Skinął głową, siadając z powrotem przy stole. Uznałam, że należy mu się nieco spokoju, więc wyszłam z herbaciarni. Miałam małe wyrzuty sumienia, ale byłam szczęśliwa, że wreszcie mu to wyjaśniłam. Czułam się wolna jak ptak.
Ale zaraz przypomniałam sobie o tym spotkaniu z wielbicielem i posmutniałam. Kolejnemu chłopakowi będę musiała wałkować to samo.
Zbliżała się dwunasta, więc ruszyłam do sklepu Zonka z niepewną miną. Obok lokalu kręciło się wiele osób, ale to osoba stojąca tyłem, patrząca się na wystawę, mnie zainteresowała. Miałam dziwne wrażenie, że to mój adorator.
Podeszłam bliżej, a jasnowłosy chłopak się obrócił do mnie...
- Colin!- wykrzyknęłam. Uśmiechnął się.
- Cześć, Ginny.
- To ty? Ty mi wysłałeś list?
- Tak. Uznałem, że pora ci wyznać moje uczucia.
O nie, tylko nie on. Colin był bardzo miły i wrażliwy, nie chciałam go zranić...Ale nie miałam wyboru.
Pokazał głową w prawo, więc ruszyliśmy ulicą, mokrą od wczorajszego deszczu. Myślałam gorączkowo, jak mu wyjaśnić tą sytuację.
- Wiesz, to już się zaczęło od września. Po prostu mi się spodobałaś- zaczął Colin, patrząc w dół- Wiem, że masz chłopaka, ale może...
- Ja...zerwałam z Deanem, ale...
- Co? Naprawdę?- wyglądał na uradowanego- No to cudownie!
- Słuchaj, Colin- powiedziałam, przeklinając siebie za szczerość- Lubię cię, ale my raczej razem...nie będziemy.
- Dlaczego?- zatrzymał się gwałtownie. Choć miał już piętnaście lat, przypominał teraz dziecko, któremu odmówiono zabawki. Zrobiło mi się go żal.
- Bo ja nic do ciebie nie czuję- odparłam delikatnie- Przepraszam, ale taka jest prawda.
- Och...-pochmurniał- Co ja sobie głupi myślałem? Przecież to jasne, że mnie nie wybierzesz! Pewnie uważasz, że jestem idiotą...
- Nie, wcale nie- zamilkłam na chwilę, czekając aż minie nas grupka Puchonów- Ale w sumie to się dziwię, bo...Myślałam, że podoba ci się Demelza.
- No tak....- zaczerwienił się- Ale ty bardziej.
- Tylko, że z Demelzą masz szansę. Wydaje mi się, że ona coś do ciebie czuje.
- Serio?
- Tak.
- Super! Wiesz, gdzie ona jest?
- Widziałam jak szła do Trzech Mioteł...
I po kilku sekundach pomknął ku Trzem Miotłom, jak gdyby nigdy nic. Cieszyłam się, że zajął się kimś innym. Pokręciłam głową i odetchnęłam.
No to wszystko jest już jasne. Zamknęłam rozdział z Deanem i innymi wielbicielami...Teraz moje serce jest wolne dla Harry’ego.
o matko... Colin ! xd
OdpowiedzUsuńszybko się otrząsnął po porażce xd
super rozdział... w końcu zerwała z Deanem... uff... xd
No, postanowiłam, że pokieruje Colina na Demelzę, żeby nie męczył Ginny :)
OdpowiedzUsuńTak, a w kolejnej notce będzie upragniona scena miłosna...dodam ją jutro :)
jupi koniec z Deanem !! xD
OdpowiedzUsuńsuper rozdział ! :)
Julii.