Gdy nadszedł czas, spakowałam się i podjechałam z rodzicami na dworzec. Tam uściskałam ich mocno. Kiedy znów ich zobaczę? Czy będą cali i zdrowi? Czy śmierciożercy ich nie zdemaskują i nie zabiją?

- Hej, Ginny!- usłyszałam Neville’a i skierowałam się w jego stronę.

Luna zaczęła rozmowę o wakacjach, a my się włączyliśmy i przez całą podróż gadaliśmy, jedliśmy słodycze i graliśmy w szachy. Cieszyłam się, że są ze mną i że będziemy się wspierać. Bez nich czułabym się samotna.
W Hogsmeade powitały nas powozy, które zawiozły nas do samego zamku. Tam wysiedliśmy i weszliśmy do Wielkiej Sali, eleganckiej i niesamowitej jak zawsze. Usiadłam przy stole Gryfonów.
- Cześć- przywitała się ze mną Demelza, a ja skinęłam jej głową. Zauważyłam, że gwar rozmów jest nieco…przygaszony, a niektórych uczniów brakuje. Przy naszym stole na przykład nie zobaczyłam Deana, co mnie zaniepokoiło. Przestał mi się już podobać, ale wciąż go lubiłam i nie chciałam, by coś mu się stało. Ale cóż, jego rodzice byli mugolami, musiał uciekać. McGonagall przeprowadziła Ceremonię Przydziału, a ja zaobserwowałam, że do godła Hogwartu, wiszącym nad stołem nauczycieli, jest przyszyta czarna, aksamitna wstążka. Wiedziałam, że symbolizuje ona żałobę po ukochanym dyrektorze.
Ceremonia się skończyła. Pierwszoroczni usiedli, a McGonagall oznajmiła:
- A teraz kilka słów od dyrektora.
Czekałam, aż kobieta usunie ze środka krzesło i tiarę, a potem przemówi, ale…McGonagall, zrobiwszy te czynności, usiadła przy stole. Otworzyłam oczy ze zdumienia, a w tej samej chwili boczne drzwi się otworzyły i stanął w nich czarnowłosy mężczyzna. Włosy mi się zjeżyły na karku i miałam ochotę prychnąć jak kotka.
Snape! Co on tu robił?! Morderca Dumbledore’a!
- Spokój- odezwał się Snape, patrząc na nas beznamiętnie czarnymi oczami- Nowy Minister Magii przed kilkoma dniami ustanowił mnie dyrektorem Hogwartu. Spodziewam się po was akceptacji i szanowania tego wyboru…Teraz, co się tyczy nowych nauczycieli…
Przy stole powstały dwie osoby: krępa blondynka i przysadzisty mężczyzna o ziemistej twarzy. Znałam ich! To było rodzeństwo Carrow, śmierciożercy!
- Alecto będzie w tym roku uczyła mugoloznawstwa- wyjaśnił Snape- A Amycus obrony przed czarną magią, gdyż obecnie jestem zbyt zajęty, by wypełniać obowiązki nauczyciela.
Jesteś zajęty, bo wykonujesz zadania Voldemorta!- pomyślałam ze złością i spojrzałam na Neville’a. On też był wstrząśnięty i zagniewany. Zerknęłam na nauczycieli. Wpatrywali się w Snape’a z odrazą, ale żaden z nich nie kiwnął palcem. McGonagall zaciskała usta.
Nie rozumiałam ich. Dlaczego pozwolili śmierciożercom postawić stopy w zamku? Dumbledore nigdy by na to się nie zgodził! Czułam łzy w oczach…
- Miłej uczty- Snape uśmiechnął się kpiąco i usiadł przy stole, podczas gdy na talerzach pojawiło się jedzenie. Nalałam sobie soku sztywną ręką, wiedząc, że nie dam rady nic przełknąć.
To wszystko nie działo się naprawdę…Hogwart, bezpiecznie i cudowne miejsce zamienia się właśnie w więzienie ciemności…
- Wszystko w porządku, Ginny?- zapytał mnie Colin po jakimś czasie. Rzuciłam mu oburzone spojrzenie.
- Nic nie jest w porządku- warknęłam.
- Wiem, ale zachowujesz się dziwnie. Zjedz coś.
- Odczep się!
- Ginny, on ma rację- poparł go Neville- Musisz coś zjeść, bo będziesz głodna.
- A ty kto? Mój ojciec?- żachnęłam się. Miałam tego wszystkiego dosyć, chciałam zamknąć się w komórce na miotły i nie wychodzić stamtąd.
- Nie rób mi tego, nie załamuj się.
Podniosłam wzrok na Neville’a. Miał zmartwioną minę.
- Potrzebuję cię- dodał- Nie możesz się poddawać na wstępie. To dopiero początek.
Dziwne, ale w moje serce wlała się nadzieja. Powaga w oczach przyjaciela dodała mi otuchy. Miał rację.
- Dobrze- odparłam i skubnęłam kurczaka. Uśmiechnął się do mnie blado.

Ja i Harry razem siedzimy na kanapie i śmiejemy się…Harry pochyla się nade mną i szepcze podpowiedzi do wypracowania…Ja i Harry tańczymy, świętując zwycięstwo Gryffindoru…Uciekam z okularami, a Harry goni mnie po całym pokoju...Harry tuli mnie przed kominkiem…Ja i Harry całujemy się na dobranoc…
- Jasne- weszłam schodami do mojego dormitorium i szybko się przebrałam w wiśniową koszulę nocną. Moje współlokatorki bez słowa zrobiły to samo. Nawet wygadana Wiktoria dziś nie miała ochoty na rozmowy.
- Dobranoc- szepnęła Demelza, a ja jej odpowiedziałam i wsunęłam się prawie całkowicie pod kołdrę. Spojrzałam na księżyc, który świecił za oknem.
Harry, tak bardzo cię kocham…Mam nadzieję, że jesteś bezpieczny i że też myślisz o mnie…
Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy. Nie mogę się poddać. Neville miał rację.
To dopiero początek.
***
Wybaczcie za opóźnienie, notka miała być wczoraj. Wyszła trochę krótka, ale jakoś nie miałam weny i czasu(strasznie dużo się na mnie zwaliło w tym roku). Kolejna będzie lepsza, zadbam o to:)
Śliczna nocia!;*
OdpowiedzUsuńJa się prawie popłakałam ( na serio ) ...;))
Super, że notka jest, tak coś przeczuwałam że to będzie dziś. Naprawdę jeszcze raz pragnę Ci pogratulować prowadzenia tak świetnego bloga. Hmm, ciekawe co dalej?? Cieszę się, że piszesz regularnie i cały czas mnie zachwycasz ;P:D Życzę Ci weny ( której i tak Ci nie brakuje )i serdecznie pozdrawiam jedną z moich ulubionych blogerek ;*;)♥
Ogromnie Ci dziękuję za takie miłe słowa, jesteś kochana:) Dobrze, że sama weszłaś na mój blog, bo nie wiem, jak Cię mam powiadamiać o nowych notkach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja na szczęście jestem człowiekiem, który gdy coś lubi to o to walczy...Można powiedzieć, że ja już sama zadbam, żeby Twój blog odwiedzać i komentować . Oczywiście jeśli znajdę czas...;))
OdpowiedzUsuńOhh. ♥
OdpowiedzUsuńTo jest na prawdę piękne, wzruszające. Tak się ucieszyłam, byłam wręcz dumna z Neville 'a, gdy powiedział, że trzeba walczyć, kiedy mówił to tak odważnie nie zważając na swój los, na swoich rodziców, nie załamał się. Piękne i mężne. Szlachetne wręcz. Niby nic takiego, a jednak tyle dobrego tymi słowy zdziałał. Rozdział także piękny, wręcz wspaniały. Dzisiaj mój komentarz będzie dłuższy niż poprzednie, przepraszam ( albo i nie ). Na prawdę śliczny rozdział. Podobają mi się ciekawe opisy i dialogi. Dobrze, że tych drugich nie ma w nadmiarze, bo pogorszyłoby to opowiadanie. Świetnie opisujesz uczucia, wydarzenia, serio. U Ciebie długie opisy są pisane z taką łatwością...U mnei tak nigdy nie było, podziwiam cię. Zauważyłam błąd:
"...pochyla się nade mną i szepta podpowiedzi do wypracowania…" - nie "szepta", ale "szepcze". I Lavender przez "v", nie "w". Ale poza tym, żadnych zastrzeżeń już nie mam.
Dziękuję Ci ślicznie :* Bardzo mi miło z powodu Twojego komentarza.
OdpowiedzUsuńAha, masz rację co do tych błędów, dzięki za wypatrzenie. Zaraz je poprawię ;)
Moim zdaniem notka jest bardzo dobra! ;) Całkowicie rozumiem furię i niezadowolenie Ginny, że Snape został dyrektorem Hogwartu. No bo skąd ona ma niby wiedzieć, że Severus jest dobry, a zabójstwo Dumbledora nie było winą Snapa... ;3 I jestem bardzo ciekawa jak opiszesz naukę Ginny na jej szóstym roku... W książce nie było tego za dużo; zaledwie Neville kilka razy wspomniał jak to było, gdy uczyli ich śmierciożercy, ale nie byliśmy "świadkami" tego. A teraz ty to opiszesz i jestem strasznie zadowolona z tego powodu ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jesiennie i życzę dużo weny!
Dziękuję:) Postaram się opisać przygody Ginny jak najlepiej.
OdpowiedzUsuń