Szłam przez mgłę. Mój głos potoczył się echem po białej pustyni. Wiedziałam, że muszę odnaleźć tego chłopaka o zielonych oczach. Potrzebowałam go.
Czyjaś sylwetka wyłoniła się z mgły.
Harry.
Nie, zaraz, on nie ma długich włosów i nie jest tak wysoki…To Snape.
Chodziaż…znam tą ziemistą twarz…Amycus Carrow…
- Nie!
Obudziłam się z krzykiem. Promienie słońca tańczyły na moim łóżku. Demelza przyglądała mi się ze zmartwioną miną ze swojego miejsca.
- To tylko koszmar- wyjaśniłam szybko, wstając.
- Jesteś pewna?
- Tak. Dziewczyny, pobudka!
Wiktoria i Natalia otworzyły oczy, a ja weszłam do łazienki. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Miałam na głowie niezłą szopę, a policzki dziwnie blade. Teraz doskonale widziałam swoje piegi.
Co się ze mną działo? Przecież jeszcze nic się nie stało. W szkole są śmierciożercy, tak, ale obiecałam się nie poddawać. Nie mogę od razu pisać czarnych scenariuszy. Nie mogę.
Przebrałam się i rozczesałam ogniste włosy, a potem zwolniłam łazienkę. Nastały trudne czasy. Wszyscy mają pod górkę. Nie jestem sama.
Spokojnie- powtarzałam sobie, nakładając na talerz bekon. Ale jak tu się nie denerwować, gdy w tym samym pomieszczeniu siedzą mordercy? Snape jak gdyby nigdy nic jadł śniadanie, a Carrowowie rozmawiali ze sobą bezczelnie. A żeby ich szlag trafił!
- Jak noc?- zapytał Neville, siadając przy stole. Uśmiechnęłam się.
- Mogło być lepiej. A ty?
- Podobnie.
- Wasze plany zajęć- odezwał się za nami twardy, kobiecy głos i McGonagall podała nam kartki z planem lekcji. Gdy brałam mój do ręki, pochyliła się lekko i szepnęła:
- Nie próbuj żadnych głupich pomysłów, Weasley.
Spojrzałam na nią zaskoczona. W jej ciemnozielonych oczach widziałam troskę.
- Nie poddam się- oznajmiłam, a ona westchnęła.
- Ja też się nie poddałam. Ale chwilowo musimy grać. Więc, ostrzegam ciebie i Longbotonna. Nie zadzierajcie z Carrowami.
I odeszła, by podać plan Parvati. Zmarszczyłam brwi, a Neville patrzył za nią ze zdumieniem. Nic się do siebie nie odzywaliśmy. Bo co tu mówić? Nie chcemy kłopotów, ale nie zamierzamy ulec złu.
Co to to nie- pomyślałam, wbijając widelec w bekon.
Po śniadaniu przejrzałam mój plan lekcji i stwierdziłam, że coś tu nie pasuje. Owszem, miałam chodzić na zaklęcia, obronę przed czarną magią(prowadzoną przez Amycusa!), zielarstwo i opiekę nad magicznymi stworzeniami. Do tego dołączyły prywatne lekcje latania z panią Hooch, ale co tu, u licha, robiło mugoloznawstwo? Nigdy nie uczyłam się tego przedmiotu, więc dlaczego teraz był zaznaczony jako obowiązkowy?
- Demelzo...- odezwałam się, marszcząc brwi- Też masz mugoloznawstwo?
- Niestety tak. Ciekawe czemu musimy na to chodzić!
- A wy?- zwróciłam się do Natalii i Wiktorii. Pokiwały twierdząco głowami. Cholera.
Nie zadzieraj z Carrowami...To chyba niemożliwe.
Siedziałam w klasie obrony przed czarną magią. Jej sam wystrój przyprawiał o dreszcze. Ściany pokrywały obrazy czarnoksiężników, a na półkach piętrzyły się podejrzanie wyglądające książki. Amycus Carrow stał przy biurku, lustrując nas wzrokiem. Jego mina wyrażała pewność siebie i chłód. Nagle nasze spojrzenia się spotkały, a on uśmiechnął się do mnie złośliwie. Poczułam nieprzyjemny pot na karku, ale uniosłam dumnie brodę.
- Czym jest czarna magia?- zapytał, zaczynając przechadzkę po sali- Co wyobrażacie sobie pod tym pojęciem?
Nastała cisza. Każdy bał się wyrazić swoją opinię. Tylko siedząca obok mnie Luna uniosła dzielnie rękę.
- Tak?
- Czarna magia to zło, cierpienie- powiedziała blondynka- Coś, co powinno być zakazane.
- Tak, to jest zakazane. Albo raczej było- rzekł Amycus z uśmiechem- Dzięki moim lekcjom odkryjecie, że czary niezwykłe i potężne wcale nie są złe.
- Nie są złe?- żachnęłam się, zanim zdążyłam ugryźć się w język- Krzywdzenie innych uważa pan za coś dobrego?
- Czarna magia nie jest wyrządzaniem krzywdy, panno Weasley.
Zaczął grę. Oczekiwał ode mnie odpowiedzi, którą może odeprzeć lub obrócić przeciwko mnie. Ale ja na to nie pozwolę!
- Och, zapomniałam, zabijanie, rzucanie klątw i torturowanie jest bezbolesne.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, dając miejsce złości. Punkt dla mnie.
- Nie toleruję takich odzywek. Za nie czeka kara.
- Mam w nosie, czego pan nie toleruje.
- Ginny...- szepnęła ostrzegawczo Luna. Nie oderwałam jednak wzroku od nauczyciela.
- Chcecie poznać jedno z niezwykłych zaklęć?- zapytał Amycus- Panna Weasley będzie moją asystentką. Chodź tutaj.
- Nie.
Nie zadzieraj z Carrowami...Cóż, przykro mi pani profesor.
- W tej chwili, panno Weasley- chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę biurka. Zaparłam się, ale jego siła była znacznie większa. Luna i parę innych osób chciało mi pomóc, ale śmierciożerca odtrącił ich zaklęciami. W końcu szarpnął mnie na środek sali. Dyszałam, czując gniew.
- Jest pan debi...
Wymierzył różdżką w moją twarz.
- Sectumsempra!
Nie dokończyłam, bo nagle niewidzialna brzytwa przecięła mi policzek. Trysnęła z niego ciepła krew. Uczniowie wydali z siebie okrzyk, a ja usiłowałam zatamować rękami czerwoną ciecz, starając się zignorować piekący ból.
- Niech ją pan zostawi! - usłyszałam w dali wystraszony głos Luny. Miałam wrażenie, że ból paraliżuje moje całe ciało. Uklękłam, czując łzy pod powiekami. Czy ja wykrwawię się na śmierć? Czy z mojego policzka wycieknie cały drogocenny płyn? Czy umrę? Właśnie teraz? Och, Harry, chciałabym cię jeszcze raz zobaczyć...
I wtem, gdy już nadchodziła ciemność, cierpienie ustało. Otworzyłam oczy. Wszyscy się na mnie gapili z lękiem i współczuciem. Luna leżała na podłodze, jakby ją ktoś uderzył. Ja sama byłam cała we krwi. Czerwona ciecz pokrywała moją twarz, dłonie i szatę. Czułam się słaba i upokorzona.
- To przestroga dla tych, którzy mi się sprzeciwiają- powiedział Amycus, patrząc na mnie z satysfakcją- Pamiętajcie, że czarna magia bywa nieprzyjazna. Możecie wyjść.
Chciałam wstać, ale nie miałam siły. Luna podeszła do mnie i pomogła mi się podnieść. Potem zabrała nasze torby i wyprowadziła mnie z klasy. Odetchnęłam.
- O rany, Ginny, wyglądasz strasznie- stwierdziła- Powinnyśmy pójść do skrzydła szpitalnego.
- Nie, to nic takiego...
- Ginny, bez dyskusji- Luna była nieugięta, więc zgodziłam się i poszłam z nią do szpitala. Tam wzięłam porządną kąpiel, a pani Pomfrey przyłożyła mi opatrunek do bolącego policzka i dała napój, który przyśpieszył gojenie się rany i wzmocnił moją odporność.
Byłam osłabiona i musiałam zostać w skrzydle szpitalnym do wieczora. Dzisiejsze lekcje trzeba było sobie odpuścić.
Na kolacji pojawiłam się w Wielkiej Sali. Czułam się już lepiej, choć frustracja nie ustąpiła.
- Boże, co ci jest?- zapytał Neville, siadając przy stole. Odruchowo zasłoniłam dłonią biały plaster.
- Nic.
- Jak to nic?! Jesteś blada i masz ranę. Co się stało?
- Ja...- dopiero teraz zauważyłam, że chłopak ma fioletowego guza na czole- A co z tobą?
Szybko przykrył siniaka grzywką.
- Zwykły guz.
- Nie kłam, nie miałeś go rano!
Wpatrywaliśmy się w siebie z uporem. Żadne z nas nie chciało przyznać, że właśnie złamało prośbę McGonagall, że się postawiło, że walczyło o swoje zdanie.
- No dobra- westchnął- Alecto Carrow. Na mugoloznawstwie powiedziała, że mugole i szlamy są zerem. Upomniałem ją i dostałem zaklęciem. Odleciałem w bok i walnąłem czołem o ławkę.
- Amycus Carrow. Na obronie przed czarną magią wychwalał czarną magię. Zaczęłam mówić obraźliwe uwagi. Rzucił zaklęcie, które zraniło mój policzek.
Uśmiechnęliśmy się do siebie lekko. Cieszyłam się, że przyjaciel postąpił tak samo jak ja. Będziemy nieugięci, cokolwiek się stanie. Dla Harry'ego.
***
No, wreszcie nowa notka. Mam opóźnienie, gdyż musiałam ją dopracować. Mam nadzieję, że Wam się podoba i że wyszła jak należy;)Kolejna będzie za jakiś tydzień, ale nic nie mogę obiecać.
Pozdrawiam Was!
wiesz, prawda?
OdpowiedzUsuńWiesz, że to, co piszesz, jest piękne?
Pob raz kolejny jestem dumna z Neville 'a! No i z Ginny. ; *
Jeju, pisz syzybko kolejny rozdział, bo dodajesz je tak żadko... ; (
Dziękuję ślicznie:)
OdpowiedzUsuńNiestety, mam dużo na głowie i następny rozdział będzie w przyszły weekend ;(
Pozdrawiam!
Notka cu-do-wna!!! Jestem dumna z Neviile'a! ;D Kurczę, jak ja kocham twój styl pisania! ;D Ach, i strasznie podoba mi się nowy nagłówek ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo Ci dziękuję za miłą opinię:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Łał! Ekstra! Przeczytałam Twoje poprzednie notki i jestem zachwycona. Cieszę się, że teraz doszłaś do akurat tego okresu w życiu Ginny, który mnie zawsze najbardziej interesował,a jednocześnie praktycznie nic o nim nie wiedziałam... Z niecierpliwością czekam na następną notkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
PS: Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na syriusz-lapa-black.blogspot.com ? Mam nadzieję, że tak.
Dziękuję, cieszę się bardzo ze ci się podoba;) Z chęcią będę Cię informować o nowych notkach.
OdpowiedzUsuńŚlicznie! Ta notka mnie jednak trochę zaskoczyła to na lekcji obrony przed czarną magią było naprawdę fajnie opisane. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz bo notkę przeczytałam wcześniej ale miałam mały problem z internetem i dlatego komentarz dopiero teraz...Życzę weny i pozdrawiam ;*;)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Nic się nie stało, ważne, że napisałaś komentarz teraz. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, naprawdę. Niby "to już było", ale Ty oprawiasz to we własną ramkę. Świetne. : )
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję;)
OdpowiedzUsuńO rany, chyba pobiję rekord komentarzy. Super;)