sobota, 1 października 2011

Mój dar

Promienie słońca tańczyły w naszych włosach, a do uszu dolatywał śpiew ptaków. Siedzieliśmy na zielonej trawie, obok nas kwitły kwiaty. Ogród wydawał się tętnić radością.
Harry chwycił mnie za rękę, patrząc na mnie z czułością. Przysunęłam swoją twarz do jego, a on pocałował mnie namiętnie. Zamknęłam oczy, pozwalając, by pochłonął mnie żar. Było mi tak dobrze...
I nagle jego ciepło zaczęło się oddalać. Chciałam je zatrzymać, krzyczałam, ale Harry już stał na końcu ogrodu.
-         Zaczekaj!- zawołałam. Uśmiechnął się smutno i zniknął za drzewami.
-         Nie! Harry, wróć! Nie...
Złapałam się za głowę, przeczesując nerwowo włosy. W moim pokoju już było jasno, więc uznałam, że ten sen obudził mnie o właściwej porze.
Tylko dlaczego ciągle mi się to śni? Odkąd Harry przyjechał do Nory tydzień temu, pojawiał się w moich snach, przynosząc mi radość i ból zarazem. Może dlatego, że był tak blisko, a równocześnie tak daleko? Że bałam się o niego? Że tęskniłam?
Westchnęłam ciężko i zwlokłam się z łóżka, przebierając się w ubranie codzienne. Właśnie rozczesywałam moją szopę na głowie, kiedy ciszę przerwał głos Hermiony:
-         Psst, Ginny?
Brązowowłosa wślizgnęła się do mojego pokoju. Była już ubrana, a na jej twarzy widać było przejęcie.
-         Co się stało?- spytałam, siłując się z kołtunem.
-         Nie wierzę, że zapomniałaś! Wiesz, co dziś jest?
-         Trzydziesty pierwszy lipca. Zaraz...- otworzyłam szeroko oczy- Urodziny Harry’ego!
Przez ten sen zupełnie o tym zapomniałam, choć jeszcze wczoraj wieczorem planowałam z Hermioną nasz dar.
-         Zgadza się. Wieczorem jest przyjęcie, zorganizowane przez twoją mamę. Musimy mu dać nasz prezent wcześniej.
-         A Ron? Powiedziałaś mu?
-         Nie...- zarumieniła się- Bałam się, że wszystko wygada Harry’emu.
-         Nie zdziwiłabym się. To kiedy mu to damy?
-         Teraz jeszcze śpi, mamy jakieś piętnaście minut. Tort już czeka na dole. Zaniesiemy go do jego pokoju i obudzimy. Dobra?
-         Okej- skinęłam głową.
Tort wczoraj obie upiekłyśmy z Hermioną. Nie był może dziełem sztuki, ale podobał nam się. Gdy weszłyśmy do kuchni spojrzałam na śmietankowe ozdoby i czekoladowy lukier, upiększające ciasto.
Czy to wystarczy? Czy to będzie mój jedyny prezent dla ukochanego chłopaka? Może powinnam dodać coś jeszcze...
Tylko co? Nie chodziło mi przecież o materialne rzeczy.
Hermiona wzięła tort i po cichu weszłyśmy po schodach do pokoju Rona. Obaj chłopcy jeszcze spali.
Całe szczęście, że nasze kroki zagłuszało chrapanie Rona i mogłyśmy bez przeszkód podjeść do łóżka Harry’ego. Wyglądał tak słodko we śnie. Ciemne włosy uroczo sterczały mu ze wszystkich stron, a rzęsy rzucały cień na jego policzki. Bez okularów wydał mi się jeszcze ładniejszy i musiałam powstrzymać jęk. Tak bardzo go pragnęłam...
-         Gotowa?- spytała szeptem Hermiona, unosząc różdżkę.
-         Tak.
Z jej różdżki wyłoniła się błękitna wstęga, oplatająca głowę chłopaka. Po chwili Harry zmarszczył brwi i otworzył oczy. Popatrzył się od razu na mnie, choć to Hermiona go budziła.
Uśmiechnęłam  się wesoło.
-         Wszystkiego najlepszego, Harry!- zawołałyśmy chórem i podałyśmy mu tort.
-         Och...dziękuję- odpowiedział ze zdumieniem- Wygląda pysznie.
-         Co się dzieje?- zapytał rozespany Ron, którego musiały obudzić nasze głosy.
-         Twój przyjaciel ma urodziny- oznajmiłam- Przyłączysz się do życzeń?
-         No jasne! Czemu mi nie powiedziałyście? Sto lat, stary!
Hermiona przytuliła Harry’ego, a ja zaraz zrobiłam to samo. Miałam wrażenie, że serce Harry’ego bije tak szybko jak moje. I wtedy podjęłam decyzję.
Podczas gdy Ron robił wyrzuty Hermionie, flirtując z nią równocześnie, ja spojrzałam na mojego chłopaka.
-         Chodź do mnie- zaproponowałam. Zrobił zdziwioną minę, ale posłusznie wymknął się ze mną.
Po raz pierwszy pożałowałam, że nie sprzątnęłam pokoju. Gdy oboje weszliśmy z Harry’m do niego, w oczy od razu rzucało się nie pościelone łóżko, spodnie na krześle i wywalone na biurku stare podręczniki.
-         Wybacz  za bałagan- mruknęłam.
-         Nic się nie stało. Tu jest...pięknie- odparł. Uniosłam brew, a on dodał- Masz świetny zegar. I fajne plakaty. A z okna widać najładniejszą część ogrodu. Twój pokój po prostu...wyraża ciebie.
-         Dzięki.
Serce waliło mi głucho. Byliśmy tak blisko i to sami...Czy teraz też zobaczę, jak on odwraca się ode mnie i znika za drzwiami?
-         Wiesz, ten tort nie jest właściwy. Powinnam dać ci coś innego- zaczęłam, zakładając kosmyk za ucho.
-         Nie musisz, te ciasto to naprawdę cudowny...
-         Nie. To musi być coś ode mnie...- zrobiłam krok do przodu-Coś co zapamiętasz i zabierzesz ze sobą w tą trudną misję – nie cofał się. Pozwolił mi na zmniejszenie naszej odległości- Coś niezwykłego.
Stałam teraz tak blisko niego, że czułam zapach jego szamponu i oddech na mojej twarzy.
-         Ginny- szepnął, chwytając mnie za rękę. Wiedziałam, że nie stanie się nic złego. Harry nie ucieknie. Oboje chcemy tego tak samo.
-         Możesz być Wybrańcem i zbawiać świat, ale zasługujesz na chwilę ze swoją dziewczyną- powiedziałam cicho i dotknęłam wargami jego ciepłych ust. Oddał mi pocałunek, obejmując mnie czule. Całowaliśmy się ze słodyczą i namiętnością. Brakowało mi już tchu, ale nie dbałam o to.
-         Gdzie wy znikliście...och.- usłyszałam głos Rona i odsunęłam się od Harry’ego. Mój brat wyglądał na zaskoczonego i lekko zdenerwowanego. Zagotowałam się w środku. Czy on zawsze musi wszystko niszczyć?!
-         Wybaczcie- wybąknęła Hermiona z wystraszoną miną, pociągnęła go i oboje wyszli z pokoju.
Spojrzałam w te zielone oczy i przez chwilę żadne z nas się nie odezwało.
-         Powinniśmy już iść na śniadanie- rzekł w końcu Harry. 
-         Pewnie tak.
Ruszyliśmy do kuchni. Mama już podawała śniadanie, a Ron i Hermiona o coś się sprzeczali.
Usiedliśmy przy stole, mama złożyła Harry’emu życzenia, a potem we czwórkę poszliśmy do ogrodu i rozmawialiśmy wesoło. Cieszyłam się, że możemy wypocząć choć przez chwilę. Hermiona nawet zaczarowała kwiaty i różnokolorowe plamy zaczęły wirować wokół nas. Zanieśliśmy się śmiechem, gdy Ron nie wytrzymał ich woni i psiknął.
-         Hej!- zawołał z uśmiechem. Kwiaty opadły.
-         Przepraszam, nie wiedziałam, że masz alergię!- odparła rozbawiona Hermiona. Dał jej kuśtyka w bok, mrugając do niej. Spojrzałam na Harry’ego porozumiewawczo, ale wtedy przerwała nam mama:
-         Dzieci, chodźcie tu! Trzeba zająć się przygotowaniami!
No tak. Ślub miał się odbyć za kilka dni i było pełno roboty, więc musieliśmy opuścić słoneczny dwór i zabrać się za sprzątanie domu. Przez następne kilka godzin zmieniałam z Hermioną pościele we wszystkich pokojach, myłam z Harry’m schody i sprzątałam w klatkach sów.
-         Myślałem, że zerwaliście- mruknął Ron, gdy przypadło nam mycie talerzy. Ja niestety nie mogłam jeszcze użyć magii, więc tylko patrzyłam z zazdrością, jak mój brat używa różdżki i polerowałam naczynia rękami.
Na jego słowa lekko się zarumieniłam.
-         Bo zerwaliśmy- odparłam, nie unosząc głowy.
-         Ale to, co się dziś stało...
-         Oczywiście musiałeś tam wleźć, nie? Nie wiesz, co to znaczy prywatność.
-         Skąd miałem wiedzieć, że się całujecie?!
-         Użyj mózgu!
Na chwilę oboje zamilkliśmy. Wycierałam zawzięcie talerz, wciąż myśląc o tej scenie w moim pokoju...
-         Porozmawiam z Harry’m- oznajmił Ron, gdy skończył robotę, podczas gdy mi została jeszcze prawie połowa.
-         A to dlaczego?
-         On...zagalopował się. Nie chcę, by robił ci nadzieję, a potem cię opuścił. Tak nie można.
Rzuciłam mu gniewne spojrzenie.
-         To ja go pocałowałam! Nie jestem już dzieckiem i wiem, że zerwaliśmy. Ale dziś są jego urodziny. Zasługiwał na to.
Popatrzył na mnie uważnie, ale w końcu skinął głową i odszedł. Westchnęłam.
Ciekawe kiedy znów poczuje smak ust Harry'ego na moich? To z pewnością będzie za długi czas.

***
Och, wreszcie udało mi sie napisać notkę. Co prawda dodaję je co jakiś tydzień, czyli dość często, ale w wakacje robiłam to znacznie częściej. No niestety, szkoła daje sie we znaki ;)
Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się podobał i że nie czujecie niedosytu po pocałunku Ginnyi Harry'ego czy coś. Dziękuję za komentarze i życzę powodzenia w szkole :)


 

 

6 komentarzy:

  1. nareszcie :D
    super rodział ;) czekam na następne!

    OdpowiedzUsuń
  2. A i owszem. Czuję niedosyt!
    Hah. ; d
    Ale notka świetna. Przepraszam, że komentuję dzis tak krótko, ale nie wiem, co napisać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;D tak jak mówiłam; jestem z opóźnieniem... ;( Ale z pewnością sama wiesz jaka jest szkoła... ;p
    Zakończenie mistrzowskie! Serio, aż chcę czytać dalej, więc niecierpliwie czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wam:) Teraz notki będą coraz dodawać rzadziej, bo jest szkoła i w dodatku prowadzę jeszcze dwa inne blogi, ale kolejną postaram się dodać niebawem;)
    Rika, wiedziałam, że znajdziesz czas dla mnie. Mam nadzieję, że twój kolejny rozdział o Tonks też wreszcie się pojawi ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział...romantyczny...i w ogóle świetny, wspaniale napisany jak i cały blog...i dziękiii że polecasz mój słabiutki blog!! ;**


    Julie

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję bardzo, cieszę się, że znów zaczęłaś czytać mojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń