Następnego dnia wszyscy, którzy mieli zamiar wrócić do domu na Święta, spakowali się i wyjechali ekspresem Hogwart- Londyn. Ja byłam jedną z nich, więc wzięłam kilka swoich rzeczy(w tym mojego pufka) i wsiadłam do pociągu. Teraz nawet nie starałam się usiąść z Harry’m i jego przyjaciółmi. Po tym, co się wczoraj między nami stało, postanowiłam go unikać. Wiedziałam, że musiało być spowodowane gwiazdkowym szaleństwem i jak minie trochę czasu, wszystko wróci do normy i znów będziemy tylko przyjaciółmi.
Z takim postanowieniem usiadłam w przedziale z Deanem i Seamusem i robiłam wszystko, by nie myśleć o Harry’m.
Z peronu odebrał nas tata. Pożegnałam się w moim chłopakiem i wsiadłam do samochodu, prowadzonego przez aurora. Pod wieczór byliśmy już w Norze, obsypanej białym puchem.
- Och, witajcie, kochani!- krzyknęła uradowana mama, wybiegając z kuchni, by nas uściskać- Jak podróż?
- Normalnie- mruknął Ron- Zrobiłaś kolację, mamo? Konam z głodu.
- Oczywiście, już czeka na stole...Harry, wszystko w porządku? Tak blado wyglądasz...
- Nic mi nie jest, pani Weasley- odparł Harry i poszedł z nami do kuchni, a ja miałam niejasne wrażenie, że to wczorajszy bal tak go przybił.
Kolacja w postaci naleśników była przepyszna, szczególnie dla pustych żołądków.
- No to do łóżka- poleciała mama, gdy skończyliśmy jeść- Jutro czeka nas sporo pracy.
To nas wcale nie ucieszyło, gdyż nie byliśmy pełnoletni i nie mogliśmy ozdobić domu za pomocą różdżek.
- Dobranoc, Ginny- powiedziała Hermiona, gdy wspinaliśmy się po skrzypiących schodach do swoich pokojów.
- Dobranoc wszystkim- odparłam sennym głosem, kierując spojrzenie na Harry’ego. On tylko się lekko uśmiechnął i poszedł dalej bez słowa. Super, a więc jest na mnie zły. Nie moja wina, że chodzę z Deanem! Gdyby mu zależało, moglibyśmy być razem już od dawna! Czekałam na niego pięć lat i nie zamierzam dłużej.
Szybko się przebrałam w koszulę nocną i opadłam na łóżko, momentalnie zasypiając.
Po obfitym śniadaniu cała nasza czwórka wzięła się do pracy. Ponieważ Hermiona i Ron nadal byli na siebie źli(mój brat był zazdrosny o McLaggena, a moja przyjaciółka o Lavender), podzieliliśmy się na dwie grupy-dziewczyny i chłopców. To w sumie dobrze, bo między mną i Harry’m też nie było najlepiej.
Razem z Hermioną sprzątnęłyśmy swoje pokoje i cały salon, podczas gdy chłopcy zajęli się ogrodem i kuchnią. Mama trochę nam pomogła, a potem wyczarowała różne magiczne dekoracje. Pod koniec dnia Nora cała błyszczała od czystości i ozdób świątecznych. Mieliśmy teraz trochę wolnego czasu, więc usiedliśmy w salonie i podziwialiśmy piękną choinkę(z przemalowanym gnomem na czubku jako gwiazdą). Z kuchni dolatywały do nas smakowite zapachy.
- Mmm, aż ślinka cieknie- zauważył Ron- Mama pewnie piecze jakieś przysmaki.
Hermiona prychnęła na jego łakomstwo, a my z Harry’m siedzieliśmy cicho.
Za niedługo w domu zjawili się Fred i Greorge, przynosząc pudło pełne jakiś niespodzianek. Potem przyszedł tata z pracy, a zaraz za nimi Bill i Fleur. Na końcu pojawili się Tonks i Lupin, którzy wyglądali dość mizernie.
Gdy za oknami zrobiło się ciemno, poszliśmy się przebrać. Włożyłam na siebie bordową sukienkę(już nie tak elegancką i piękną jak na balu) i zeszłam do kuchni, gdzie większość osób już siedziała. Na stole było mnóstwo pysznych potraw i już nie mogłam się doczekać, kiedy je zjem. Na samym końcu dołączyli do nas Ron i Harry, ubrani w miarę uroczyste stroje.
- No to, moich kochani- odezwał się tata, wstając z krzesła- Miło mi was gościć w moim domu. Życzę wszystkim tu zgromadzonym dużo szczęścia, radości i miłości. Cieszmy się, że w tak trudnych czasach udało nam się spotkać i świętować Boże Narodzenie!
Wszyscy uśmiechnęliśmy się do siebie. Teraz nawet Lupin i Tonks wyglądali na zadowolonych. W Norze zapanowała radosna atmosfera.
- Złóżmy sobie życzenia i zjedzmy wigilijną kolację- zaproponowała mama. Wzięliśmy do rąk białe opłatki i wstaliśmy od stołu. Zaczęło się zamieszanie, bo każdy chciał złożyć każdemu życzenia. Wymieniłam cieple słowa i uściski z prawie wszystkimi zgromadzonymi i na końcu przyszło mi podejść do Harry’ego. Bałam się tego, ale przecież nie mogliśmy się wiecznie unikać. No i wcale nie byłam pewna, czy on nie chce mnie widzieć.
Harry był w salonie i właśnie skończył rozmawiać z Lupinem. Drgnął, gdy podeszłam do niego. Serce mi się ścisnęło i nie wiedziałam, co powiedzieć, a on chyba czuł to samo. Ale kiedy spojrzeliśmy na nasze opłatki, które były już bardzo małe i niemal przypominały płatki śniegu, wybuchliśmy śmiechem, rozładowując napięcie.
- Wesołych Świąt!- powiedziałam, gdy atak śmiechu minął.
- Nawzajem, Ginny- wymieniliśmy się opłatkami i przytuliliśmy się nieśmiało. Ogarnęło mnie przyjemne ciepło, nie mające nic wspólnego z płonącym kominkiem.
- Kolacja!- zawołała mama z kuchni. Wysunęliśmy się ze swoich objęć i usiedliśmy przy stole, na którym stały półmiski z pieczonymi kurczakami, kotletami, stekami, ziemniakami, bekonem i plackami.
Wszyscy zjedliśmy ze smakiem, a potem Fred i Greorge wyciągnęli ze swojego pudła różnokolorowe torpedy i je odpalili. Już po chwili po całym domu latały małe aniołki, gwiazdki, choinki, zaprzęgi reniferów i jarzące się paczki prezentów. Długo patrzyliśmy na to z zachwytem, śpiewając kolędy i gawędząc wesoło, a gdy zrobiło się już bardzo późno, wróciliśmy do łóżek we wspaniałych nastrojach.
Rano otworzyłam oczy, uśmiechnęłam się do siebie i zeszłam na dół. Na schodach minął mnie Ron, krzycząc ,,będę pierwszy!’’. Harry(nie będący tak głupi jak mój brat) pojawił się obok mnie i razem weszliśmy do salonu. Pod piękną choinką leżały stosy prezentów. Ron już szukał tych zaadresowanych do niego.
- Przydało by się zaklęcie Accio- zauważył Harry.
- No, nawet bardzo.
Zaczęliśmy grzebać w lawinie paczek i minęło dobre dziesięć minut, zanim znaleźliśmy swoje prezenty. Wtedy pojawili się Fred i Greorge, a za nimi Hermiona. Podczas gdy to oni teraz szperali w prezentach, ja otworzyłam swoje. Od rodziców dostałam oczywiście cynamonowy sweter z literką G, od bliźniaków Krwotoczki Truskawkowe i Bombonierki Lesera, od Rona Fasolki Wszystkich Smaków, od Hermiony książkę ,, SUMY- wyzwanie dla młodych czarodziejów’’, od Luny pudełko Czekoladowych Żab, od Deana jakieś perfumy, a od Harry’ego czarną spinkę do włosów w kształcie kwiatu. Wzięłam mieniącą się w świetle ozdobę do ręki i zerknęłam na Harry’ego. On też właśnie otworzył mój prezent- plakat jego samego na miotle(przerobiłam zdjęcie, które zrobił mu Colin podczas meczu). Uniósł brwi i odwzajemnił mój wzrok.
- To taka pamiątka- wyjaśniłam, podchodząc do niego- No wiesz, tego, że jesteś kapitanem drużyny.
- Dzięki, Ginny...- spojrzał na spinkę w mojej dłoni- Podoba ci się? Chciałem ci kupić coś ładnego.
- Jest śliczna, dziękuję.
- Przymierzysz?
- Dobrze- wpięłam czarną ozdobę w rude włosy, uśmiechając się do niego- I jak?
- Cudownie. To znaczy...pasuje do ciebie.
- Ginny!
Naszą rozmowę przerwała Hermiona, niosąca książkę, którą dopiero co dostałam.
- Kupiłam to, bo chcę, żebyś jak najlepiej zdała SUMY. To ci z pewnością pomoże.
- Dzięki, Hermiono.
Jakby nie wiedziała, że nie przepadam za książkami. Ale liczą się chęci.
Pozostali też zgromadzili się w salonie, otwierając swoje paczki i dziękując za nie. Potem zjedliśmy pyszne, świąteczne śniadanie i powoli zaczęliśmy się rozchodzić. Lupin wyszedł pierwszy, a za nim odeszła Tonks. Potem Fred i Greorge musieli wyjść, gdyż ich sklep działał nawet w Święta.
Reszta pomogła sprzątnąć wczorajszy i dzisiejszy bałagan. Kiedy udało mi się zmyć z podłogi plamę, którą zostawił magiczny aniołek, wreszcie miałam wolne. Poszłam więc do góry, chcąc zaprosić przyjaciół na śnieżną bitwę , ale gdy tylko zbliżyłam się do drzwi, wyszedł przez nie Harry z nieco zakłopotaną miną.
- Lepiej tam nie wchodź- ostrzegł, gdy mnie zobaczył.
- Dlaczego?
- Ron i Hermiona się godzą. Może im to trochę zejść.
- Rozumiem- uśmiechnęłam się pod nosem- To co, wyjedziemy sobie na dwór?
- Jasne.
Ubraliśmy ciepłe kurtki i wyszliśmy na zewnątrz. Biała warstwa pokryła wzgórza w okolicy i było zimno, ale zza chmur wychylało się blade słońce. Między zaśnieżonymi krzakami latały gnomy.
Ruszyliśmy z Harry’m do ogrodu, a śnieg trzeszczał pod naszymi butami. Wydawało mi się, że między nami jest już wszystko w porządku, tak jak pół roku temu. Dowodem na to była nasza swobodna rozmowa, podczas której Harry zwierzył mi się, że podejrzewa o coś Malfoya i że jest ciekaw, kto był właścicielem jego podręcznika do eliksirów. Słyszałam od Hermiony, że dzięki niemu Harry jest świetny z tego przedmiotu.
Ja mu opowiadałam, że boję się tych SUMÓW i że między Hermioną, a Ronem coś się pojawiło. Zaczęliśmy się śmiać z nich, wyobrażając sobie, jak przebywają te przeprosiny. Uśmiechając się, uklękłam, wzięłam w rękawiczki nieco śniegu i rzuciłam nim w chłopaka. Ten odpowiedział mi tym samym i już po chwili biegaliśmy po całym ogrodzie, bawiąc się w pojedynek na śnieżki.
Odchyliłam się nieco i, żeby ukryć zmieszanie, szarpnęłam go w prawo. Harry ze zdumieniem obrócił się, ale zaraz potem się zaśmiał. I znów się turlaliśmy, a ten szał minął. Nie chciałam o tym myśleć, więc wyrzuciłam z pamięci te kilka sekund zapomnienia i bawiłam sie z Harry'm wśród śniegu aż do obiadu.
W pewnym momencie uderzyłam Harry'ego śnieżką w głowę, a on ze śmiechem rzucił się na mnie. Oboje upadliśmy na biały puch i przeturlaliśmy się po nim kawałek. Gdy się wreszcie zatrzymaliśmy, pochylałam się nad nim, widząc jego błyskające szczęściem oczy. Oboje dyszeliśmy, a nasze oddechy się krzyżowały. Patrzyliśmy się na siebie jakby nic innego nie istaniło poza nami.
Pochyliłam nieco głowę, a moje rude włosy wypadły spod czapki, tworząc płonącą kurtynę wokół naszych twarzy. Jego ręce przyciągnęły mnie do siebie i teraz nasze usta były tak blisko jak nigdy dotąd...
Nie, dosyć, Ginny!- zabrzęczał mi w głowie alarm-To tylko twój przyjaciel!Odchyliłam się nieco i, żeby ukryć zmieszanie, szarpnęłam go w prawo. Harry ze zdumieniem obrócił się, ale zaraz potem się zaśmiał. I znów się turlaliśmy, a ten szał minął. Nie chciałam o tym myśleć, więc wyrzuciłam z pamięci te kilka sekund zapomnienia i bawiłam sie z Harry'm wśród śniegu aż do obiadu.